Kilka dni przed Bożym Narodzeniem spotkałam sąsiadkę, nazwijmy ją na potrzeby tego wpisu Panią X, której syn kumpluje się z naszym Michałem. Stojąc przy windzie rozmawiałyśmy o planach na święta. W rozmowie zdradziłam, że my wybieramy się na świąteczny wypad do Bratysławy i Budapesztu. Pani X stwierdziła, że zazdrości, bo ją czeka kilka dni w kuchni, szykowanie wigilii i świątecznego obiadu na który zaprosiła teściów i szwagierkę z rodziną. I najchętniej to by wszystko rzuciła w diabły i wyjechała, ale jej nie stać na taki wypad. Zapytałam czy zgodzi się wziąć udział w małym eksperymencie. Poprosiłam, by notowała wydatki jakie poniesie w związku ze świętami, czas jaki spędzi na przygotowaniu wszystkiego, a także spostrzeżenia i wnioski. Ja ze swojej strony obiecałam zrobić to samo. Pani X stwierdziła, że wchodzi w to 😉 I tak obie zaczęłyśmy prowadzić notatki.